Wyprawę na mini-szczyty krajów nadbałtyckich rozpoczynamy z Olsztyna, z naszego rodzinnego miasta. Pobudka jak przed każdą wyprawą wczesnym rankiem skoro świt o 5:30. Typowe śniadanko z jajecznicą i jogurcikiem, i w drogę. Pakujemy się do auta, na liczniku 158395km a paliwo pod korek. Kierunek Mrągowo. Nasza trasa do granicy to: Mrągowo, Pisz, Ruciane Nida, Orzysz, Ełk, Augustów. Jedziemy nieco południową stroną z powodu ominięcia zawirowań na trasie przez Mikołajki. W Orzyszu jesteśmy o 8:35. W Ełku mały postój na toaletę i kawę (6,50zł) w Statoil. Ruszamy o 9:26, aby już Augustów powitać o 10:20. Tutaj nastąpiło małe rozluźnienie, bo trafiliśmy na trasę na Kowno, zamiast na Wilno, kosztowało to nas ok. 30min. Po szybkim nawrocie podążaliśmy według planu. Granicę z Litwą przekroczyliśmy o 11:10. W Lazdijaj skręt na trasę 134 do Leipalingis. Następnie na drogę 133 do Merkine dojechaliśmy do A4 w kierunku na Wilno. Droga dotychczas wygodna i równa. Oznaczenia na drogach czytelne i jasne. Ruch coraz mniejszy. Na trasie często spotkaliśmy roboty drogowe, gdzie wciąż powtarzał się ruch wahadłowy. Na tym ok 30-40km odcinku spędziliśmy 50min. Obowiązkowe postoje na pustej drodze przerażały. Do Merkine dojechaliśmy o 12:00. Stąd szybki wjazd na A4 i o 12:56 opuszczamy ją wjeżdżając na drogę 176. Drogi drugorzędne na Litwie to szuter lub wąska ścieżka z łatanym asfaltem. Jedziemy w pewnym momencie jak po tarce 10-20 km/h, czyżby ta droga utwardzona została przez gąsienice czołgów. Warunki kiepskie, lecz do celu coraz bliżej. Przecinamy A15 i dojeżdżamy do Jašiũnai o 13:20. Kierujemy się na Turgeliai (13:35). Wspieramy się częściej mapą z GPS, aby ze spokojem na duszy dojechać do celu. Oznaczenia drogowe były bardzo pomocne, lecz GPS dawał nam dobre położenie w labiryncie litewskich dróg. Z powodzeniem dotarliśmy do byłej najwyższej góry Litwy, Józefowa Góra 292,70m npm. Zatrzymaliśmy się na pobliskim parkingu i z radością rozprostowaliśmy kości, gdyż droga wytrząsła nas znakomicie i uklepała. Miejsce prowadzące do najwyższych gór Litwy przygotowane z troską o turystów, trzy parkingi, kierunkowskazy i tablice informacyjne odzwierciedlały wielką dbałość. Teraz tylko wejść na górę – trud to niewielki. Po kilku krokach pod górką znaleźliśmy się przy kamieniu na Józefowej Górze. Pamiątkowe zdjęcia, oglądanie okolicy i ruszyliśmy z powrotem do auta, aby podjechać kolejne kilkaset metrów na kolejny parking, bliższy najwyższej górze. Po paru minutkach już byliśmy przy pamiątkowym głazie na Wysokiej Górze, najwyższym wierzchołku Litwy 293,84m npm (54°31'38”N 25°37'33”E). Tu stoi także ładna wieża widokowa z szerokim tarasem. Widoki szerokie i dalekie, to kraina jak stół płaska. Szkoda, że pogoda nam nie sprzyjała. W drodze często jechaliśmy we mgle, niebo pochmurne, ale bez opadów. Piękna wizytówka Litwy. Różnica wzniesień wykryta w 2006 roku i wynosząca zaledwie 1,14m świadczy o powadze Litwinów do swoich wyróżniających się miejsc. Podawane namiary GPS na obie góry sprawdziły się. Pierwsze najwyższe wzniesienie tej wyprawy zostało zaliczone – więcej trudów ekspedycji przeszła na tylną część ciała niż na mięśnie nóg, nie mówiąc już o złapaniu oddechu podchodząc tę parę kroków na szczyt. Wyjechaliśmy stąd o 14:40 w kierunku na A3 do Wilna. Na A3 skręcamy za Medininkai. Do Wilna mamy tylko 32km. Mijamy tutaj piękny odrestaurowywany zamek w Miednikach Królewskich. Do Wilna wjeżdżamy już o 15:10, zapada zmierzch. Szybko trafiamy do swojego noclegu w hostel Fortuna (15:30). Po zaparkowaniu na przynależnym parkingu i zakwaterowaniu się wyszliśmy na mały spacer po starówce Wilna. Dzisiaj przejechaliśmy 450km. Wieczorowa pora, po zmierzchu, nie sprzyjała już na zdjęcia w plenerze, mimo to zapraszam do ich obejrzenia. Przeszliśmy główną trasą wycieczkową po starówce począwszy od Ostrej Bramy, wstępując na modlitwę, do Ratusza. Urocze i ciekawe miejsce. Polecam. W drodze powrotnej wstąpiliśmy z Bratem na małe litewskie piwo, wg tradycji. Na starówce, w małej restauracji piwo (0,5l) kosztuje 8 litów (2,33€). W tym roku żegnają się ze swoimi litami i przechodzą na euro. Ceny wszędzie podają podwójne, lecz przyjmują tylko lity i oczywiście karty płatnicze. Po degustacji spacerkiem wróciliśmy do schroniska. Schronisko na zewnątrz nie zachwyca, za to w środku jest w porządku. Wiele miejsc do odpoczynku z kanapami w korytarzach, bardzo dobrze zaopatrzona kuchnia i przestronna jadalnia, miejsca z dostępem do Internetu wraz z WiFi. Obsługa w języku angielskim lub rosyjskim, wedle życzenia. Sypialnia także obszerna i schludna. Łazienki też wyglądają nie źle. Za 2 miejsca w pokoju 7-osobowym zapłaciliśmy 50 litów (14,48€). Sen przyszedł szybko i był spokojny.
Nasze relacje na żywo z wypraw:
Facebook: https://www.facebook.com/WyprawySteinbock
Twitter: https://twitter.com/gory_steinbock