12.07.2013 Olsztyn – Sopot
Wyjazd z Olsztyna pociągiem Regio do Sopotu o godz. 15:41 z przesiadką w Elblągu 17:38/18:11. Podróż spokojna, bez opóźnień i tłoku. Deszczowo i mgliście. W Sopocie podobnie. Do brata dotarłem suchy. Na miejscu zapakowałem się do samochodu (prowiant + sprzęt), gotowy na poranny wyjazd. Okazało się, że nie zabrałem karimaty, pakowanie wieczorową porą jest ryzykowne. Na szczęście brat miał drugą. Uff.
13.07.2013 Sopot – Jöditz (Niemcy)
Pobudka 5:00. Poranna kawa, coś na ząb i do samochodu. Dzień chłonny, lekko ponury, nieco deszczowy. Wyjazd 5:50. Brat kieruje autem, nadmienię że jest wytrwałym i bardzo dobrym kierowcą, rozsądek i przepisy na swoim miejscu. Jazda z nim to czysta przyjemność. Kierujemy się na Szczecin. Po około 90 km pogoda się klaruje i mamy już słonecznie i sucho. W drodze w okolicach Sławna musimy skorzystać z objazdu z powodu kolizji drogowej. Zajeżdżamy na kawę do Krzywopłotów o 9:10, nasze stałe miejsce na odpoczynek i odprężenie po poranku. Za Koszalinem dolewamy paliwo na stacji i w drogę. Granicę z Niemcami przekraczamy ok. 11:30. Słonecznie 25°C. O 13:13 zjeżdżamy już z ringu Berlina na autostradę A9. Nieco później o 13:35 stacjonujemy w Rasthof Fläming. Mały posiłek (konserwa z chlebkiem), ciacho i banan, lekki spacer i startujemy o 14:00. Toaleta we Fläming kosztuje 0,70€ (a z tego 0,50€ do wykorzystania w restauracji). Kolejny postój robimy w Rasthof Frankenwald (miejsce ładne, więc i oblegane) w miejscu podziału NRD i RFN. Czy pamiętacie? Zajeżdżamy do Jöditz (przy A9 zjazd 31) na camping ok. 17:00. Camping nieco schowany nad oczkiem wodnym Auensee, z wieloma miejscami do rozbicia namiotu. Zaplecze sanitarne dobre. Niestety prysznice są dodatkowo płatne. Spokój i porządek wg niemieckiej normy DIN. Tym razem trafiliśmy pechowo, odbywała się mała imprezka, bo sobota wieczór. Tu też życie tętni mimo, że wokół średnia wieku emerytalnego. Koszt campingu to 10,50€ za 2os.,auto i namiot.
14.07.2013 Jöditz (Niemcy) – Zermatt (Szwajcaria)
Pobudka 6:00, jeszcze drzemka 10min i wstajemy. Składanie namiotu, śniadanko i wyjazd 7:15. Pogoda słoneczna. Z campingu wyjeżdżamy inną drogą niż wjazdowa. Na campingu ruch jednokierunkowy. Włączamy się do A9 i ok. 8:30 jesteśmy już na A6. Ok. 9:00 robimy postój we Rasthof Frankenhühe. Kawa (2,99€ - caffe cream, toaleta - 1€). O 9:33 jesteśmy już na A7 (kierunek Ulm). W międzyczasie jeszcze tankowanie w Lonetal. O 11:10 wjeżdżamy na A96 (kierunek Lindau). Przekraczamy granicę z Austrią ok. 11:40 i tunelem (6,7km) podążamy dalej. W Bregenz (Austria) widać pierwsze śnieżne wierzchołki. O 11:49 zjazdem 23 uciekamy z A14. Wjeżdżamy do Szwajcarii ok. 12:00. Brak kontroli – w zeszłym roku sprawdzano nam paszporty. Wjazd na A13 w kierunku na St.Gallen, a potem przechodzi na A1. Odpoczynek za Winterthur w Kempthal Rast ok. 13:00. Postój do 13:40. Małe jedzonko, ciacho i toaleta. O 15:10 zjazd na A12 (na Fribourg). Wjazd na A9 (na Martigny) o 15:56. Mieliśmy ochotę zatrzymać się na odpoczynek w St. Grand Bernard, lecz z braku miejsca postojowego obeszliśmy się smakiem i ok. 16:45 wylądowaliśmy na zwykłym parkingu niedaleko od Sion (ok. 6km). W Tash byliśmy ok. 18:00. Zostawiliśmy auto na płatnym parkingu „Terminal Matternhorn”. Przepakowaliśmy się i kolejką podjechaliśmy do Zermattu. Cena biletu 8CHF dla 1 osoby w jedną stronę (w obie strony x2 – bez bonusa). Na campingu byliśmy ok. 19:00. Camping dobry, bo jedyny i tani 10,00€ (na 1 osobę). Reszta obskurna. Zatęskniliśmy za niemieckim standardem… Podstawowy wariant jest dostępny w cenie – prysznic, prąd w toalecie (głównie do ładowania komórek i in. elektroniki). Na skoszonej trawie, gdzie niegdzie można znaleźć wolne krzesełka ogrodowe (miłe). Miejsca niewiele, ale tłoku nie ma. Duża rotacja, gdyż jest to jedynie punkt przejściowy. Z poprzedniego zeszłorocznego pobytu w tym miejscu, wciąż przy tym samym drzewie stacjonował Japończyk. Chyba już tu stały bywalec, sądząc po jego „gospodarstwie”. Jeszcze spacer po miasteczku dla wyprostowania kości i do śpiworków. Czas 22:00. Sen spokojny i twardy.
15.07.2013 Unterrothorn (Szwajcaria) - aklimatyzacja
Pobudka 7:00. Jeszcze lekka drzemka i zaczynamy przygotowywać śniadanko. Wychodzimy ok. 8:00. Planujemy dojść do Oberrothorn - 3414m npm. Pogoda dopisuje, słonecznie ale nie doskwiera. Droga przez las prowadzi nas łagodnie do restauracji Tufternalp (2215m). Tutaj krótki odpoczynek. Wkraczamy na otwarty teren, zawiłe ścieżki, ale widoki prześliczne. Nasze drogi nieco się rozchodzą, brat szybszym krokiem jest na przodzie, ja swoim tempem co jakiś czas dochodzę do Krzyśka. Końcówka do Unterrothorn idzie falująco, w górę trochę w dół i śnieg. Znaczne połacie ograniczają nasze kroki, a nawet uniemożliwiają przejście. Zapadamy się w piarczystym śniegu po kolana a czasami jeszcze niżej. Walka ze śniegiem z widokiem na kolejka staje się coraz uciążliwa mimo bliskości celu. Krzysztof starał się obejść śniegowe połacie, lecz po braku innych możliwości musiał wrócić na szlak. W schronisku jesteśmy o 12:30 na wysokości 3103m npm – Rothorn Paradise. Chwila na zdjęcia i przystąpiliśmy do uzupełniania płynów – piwo ok. 6,00€. Przeszliśmy różnicę wzniesień 1480m. Z powodu późnej pory i konieczności pieszego powrotu na camping nie zdecydowaliśmy się wchodzić na Oberrothorn. Wyszliśmy w dół ok. 13:30 w kierunku Blauherd (2571m). Minęlismy urocze oczko wodne Stellisee (2537m). W Blauherd jesteśmy 14:20. Lekki odpoczynek i dalej do Sunneggi (2288m, 15:13). Tu roztałem się z bratem, Krzyś zjechał kolejką prosto do Zermattu. Złapała go aklimatyzacja, zaś ja podążyłem dalej w kierunku Tufteren (15:50). Warunki pogodowe nieco przerosły nasze oczekiwania, słoneczko już prażyło doskonale i zejście z Tufteren do przyjemności już nie należał. W Zermacie podobnie. Na campingu byłem o 17:10. Zermatt jest na wysokości 1620m npm.
Po odpoczynku na karimacie i po przekąsce ruszyliśmy do miasteczka na drobne zakupy spożywcze. Po powrocie szykujemy obiadokolację (18:30) i przygotowujemy się do jutrzejszego wymarszu. Część rzeczy zamierzamy zostawić w schowku na dworcu kolejki. O 21:00 wskakujemy do śpiworów. Noc dość kiepska, sen płytki, trche ze zmęczenia trochę z emocji.