Pobudka o 6:00. Składanie rzeczy, toaleta i na śniadanko. Na śniadanko marmolada z chlebkiem z masłem i kawa z mlekiem (11,20€ - 2os.). Wyszliśmy o 7:10. Pogoda wietrzna, ale już bez deszczu. Jeszcze trzymał chłodek. Wejście na trasę skalną był widziany już ze schroniska w postaci dużej czerwonej kropki na ścianie, lecz to byłoby na tyle. Reszta prowadziła krętymi dróżkami na grań. Trasa ubezpieczona prowadzi cały czas pod górę, choć uwaga i rozsądek pożądane. Najciekawsze chwile czekały nas na grani w odsłoniętej przestrzeni, gdzie wiatr przepędzał mleczną zasłonę z krajobrazów, które nie były nam dane. Za to spotykaliśmy miejsca, gdzie miło było przystanąć w bezwietrznej ciszy. W atmosferze gęstej bieli i skał doszliśmy na szczyt ze schronem Aljaževa na 2864m n.p.m. o 8:10. Uściskaliśmy sobie dłonie i przystąpiliśmy do sesji zdjęciowej. Schron wydaje się dobrym pomysłem, bo wielu turystów zostawia tutaj wszelakiego typu znaki swojej obecności. Skrzynka z książką też tu była, choć nie tym razem, a szkoda. Aura oczywiście nie pozwalała rozkoszować się pięknym widokiem i leżakowaniem, więc szybko zaczęliśmy schodzić w obawie przed wczorajszymi doznaniami. Droga w dół, do schroniska zajęła nam ok 40min. Pożegnaliśmy Triglav chwilą zadumy w kaplicy i ciepłą herbatką w schronisku (1,80€). Wyszliśmy w dół ok 10:00. Na otwartym terenie po lodach i śniegach doszliśmy do znanej krzyżówki (2200m), gdzie spotykają się trasy przez Tominškova (2:30 - via ferrata) i Prag (2:45). Wybraliśmy przejście przez Prag. Z każdym metrem niżej już robiło się coraz cieplej i cieplej. Ten miły chłodek zastąpił skwar, który szedł z nami do końca. Prag jest pięknym i widokowym przejściem z licznymi ściankami wspinaczkowymi z wbitymi kotwami i klamrami jak również z przejściami po śniegowych zboczach. Wzdłuż trasy mijaliśmy ładnie szumiące strumyczki – bardzo orzeźwiające. Jednego dnia jesteś mokry od deszczu, a drugiego sam już tego pragniesz. Ostatni kawałek trasy, przemarsz od zakończenia Pragu po schronisko stało się dla mnie przysłowiowym „gwoździem do trumny”. Kamienista droga w wysokiej temperaturze nie jest moją mocną stroną (40 min). Jedynie szum rzeki płynącej wzdłuż uspakajał skołowane mięśnie i głowę. Marsz trwał do 14:15. Znów witaliśmy Aljažev Dom. Jeszcze parę kroków i można było zdjąć z siebie cały rynsztunek i wskoczyć z radością w krótkie majtki i sandały. Auto grzecznie na nas czekało ze smaczną, chłodną, cudowną wodą w butelce. To była rozkosz zanurzyć usta w tej wodzie.
Po zebraniu się i zapakowaniu ruszyliśmy trasą w dół do wspomnianego wodospadu. Widowiskowe miejsce, jak nasze Wodogrzmoty. Czas było jechać dalej. Mieliśmy w planach na Słoweńskiej ziemi zrobić jeszcze małe zakupy i kierunek Austria. Polecamy Słowenię i Lačko.
Nasze relacje na żywo z wypraw:
Facebook: https://www.facebook.com/WyprawySteinbock
Twitter: https://twitter.com/gory_steinbock