18.07.2014 Wiedeń (Austria)
Przejazd S16 od Bludenz do A12. Tutaj czekały na nas cały szereg tuneli (9,00€ Arlberg – 11:00). W drodze powrotnej wziąłem się za zliczanie tunelików i tuneli na trasie A12. A było co liczyć … architektoniczna sztuka i kolosalne koszty, cóż to Austria, a co najważniejsze brak widocznych „fuszerek”. Moje szacunki to 27 tuneli. Z dłuższych tuneli to: 3km, 3.6km, 5km, 5,7km,10km, 15km. W międzyczasie zajechaliśmy do Rast Pettnau ok. 11:45 na kawę z ciastkiem (7:20€). Do Niemiec wjechaliśmy o 13:19 na A8 na Salzburg. I znów w Austrii o 14:25 na A1 do Wiednia. Po trasie uzupełniliśmy paliwo w aucie (34,4litra za 1,599€\l – 14:30), a nasze oddaliśmy, ok 280km do Wiednia. Ok. 16:00 zatrzymaliśmy się jeszcze na drobne zakupy, ja tradycyjnie Mozartkugel (2,99€) i Schnapps (9,99€). Powoli nasz pobyt w Austrii dobiegał końca, na pożegnanie wybraliśmy camping prawie w sercu Wiednia (18:00) nad modrym Dunajem, niestety nie było go widać z campingu. Dojazd do campingu z autostrady A23 bez przeszkód, gładko wg oznaczeń, byle nie przespać. Zjazd zaraz za Dunajem. Camping Neue Donau (22€ za 2 os.) zaprosił wielu turystów z różnych stron świata, ale miejsc nie brakowało. Zaplecze turystyczne przygotowane na wysokości zadania, przy takim ruchu, tłoku nigdzie nie było. Niestety ten gwar i cywilizacja dobija po powrocie z gór. Zapłaciliśmy za swój zestaw 22€ (auto, namiot, 2os.). Brak było możliwości ładowania komórek, ale w miejscu restauracyjnym coś się znalazło do wykorzystania. Restauracyjka bardziej kojarzy się z barem szybkiej obsługi, bo miejsc siedzących jak na lekarstwo, choć menu szerokie. Obok również jest sklepik z drobiazgami spożywczo-przemysłowymi. Poczęstowaliśmy się dużym jasnym Pils za 2,70€ i wróciliśmy do namiotu w nadziei na odpoczynek. To miejsce nie sprzyja temu, w nocy oświetlenie jak w dzień i wciąż ktoś wychodzi, przychodzi, wraca coś jeszcze krzyknie po swojemu itp. itd. a na domiar tego było gorąco, w końcu nastał świt. Z ręką na sercu zasnąłem dopiero po 2:00, nie chcę tu wrócić.
19.07.2014 Wiedeń (Austria) – Kékes (Węgry)
Pobudka 5:50. Noc kiepska. Wyjechaliśmy po spakowaniu. Brak chęci na śniadanie. Historię minionej nocy zapoznasz w poprzednim odcinku. Posiłek zjedliśmy nieco później. Wjechaliśmy na A4 do Bratysławy. Zajechaliśmy na poranną kawę 6:40 (3,20€) do zajazdu Autogrill przy A4. Dalej z A4 na A6 – granica ze Słowacją 7:18. Witamy Bratysławę na D1 w kierunku na Žilina. Zjazd na R1 (8:10) w kierunku na Nitra. Po drodze tankowanie 30 litrów za 47€, 1,569€/l (9:00 Zvolen). Zjeżdżamy na trasę 50 na Lučenec. Następnie wjazd na 71 do Filakovo (10:35). Węgry witamy o 11:00. Jakość tras drugorzędnych w porządku, choć zmiana prędkości jest już odczuwalna. Pogoda dopisuje. Jedziemy drogą 21 do Salgótarján. Zjazd na 23 w kierunku Eger. Naszym celem był zjazd na Recsk przez Mátraballa i Mátraderecske. Liczyliśmy, że pokierują nas drogowskazy na Recsk, a tu rozczarowanie. Jedynie była tablica na Mátraballa, o której zielonego pojęcia nie mieliśmy, brakowało jej na mapie i przejechaliśmy. Konsternacja w aucie rosła, wiedzieliśmy że nadrabiamy kilometry i tracimy cenny czas. Nasze spojrzenia i uwagi napinały i tak napiętą sytuację, gdyż do Eger też nie było zaznaczonej odległości, aby oszacować czas jazdy. Trasa naokoło zajęła nam ok. godziny. Nabyta wiedza z trasy była już przydatna w drodze powrotnej, ale naszego poruszenia to nie studziło. Relacje „kierowca – nawigator” oziębły. Dalsza trasa do Mátraháza wciąż prowadziła nas krętymi ścieżkami. Patrzyliśmy na drogę jak szpaki w telewizor, aby znów nie przejechać zjazdu na Kékes. W Mátraháza byliśmy ok. 13:00.