Geoblog.pl    Steinbock    Podróże    5. Korona Europy – Mont Blanc 4810 m m npm    Mont Blanc
Zwiń mapę
2013
20
lip

Mont Blanc

 
Francja
Francja, Mont Blanc
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6 km
 
20.07.2013 Mont Blanc (Francja)

Pobudka 1:30. Krzysztof zbiera potrzebne rzeczy i razem schodzimy na śniadanie na 2:00. Jestem z nim aż do wyjścia ze schroniska. Mało rozmawialiśmy, wręcz nie było to potrzebne obaj wiedzieliśmy, że tak ma być. Wszyscy ruszają od razu po śniadaniu w iście egipskich ciemnościach, tylko czołówki … Ja powędrowałem na swoje łóżko, trudno było przysnąć, nie mogłem się odnaleźć. Męczyło mnie wyczerpanie, strach i niemoc, mimo wielkich chęci aby iść w górę. Wstałem po 6:00, już nie mogłem leżeć. Stołówkę otwierali dopiero o 7:00 na drugie śniadanie. Łaziłem trochę bez celu, więc wziąłem aparat i wyszedłem na zewnątrz. Okazało się, że w nocy padał deszcz, który pięknie oblodził wszystko dookoła. Zejście będzie wymagało szczególnej ostrożności i tylko w rakach, niestety. Krzyś powinien mieć dobrą drogę, marsz po zmarźniętym śniegu jest spokojny. Wciąż liczyłem minuty, gdzie i co robi Krzyś. Czas leciał mi bardzo powoli… Znalazłem sobie miejsce na schodach z widokiem przez okienko na grań, po której zaczęli pojawiać się pierwsi, którzy już wracali. Liczyłem, że dość szybko zobaczę brata, ale wielu przed nim wracało. Myśli zaczęły tłamsić moją psychikę, choć rozum znał że wszystko jest w porządku. W końcu pojawiła się i sylwetka mojego Brata Zdobywcy, choć nie był sam na linie. Okazało się, że przygarną Francuza i obaj weszli jak i zeszli z Mont Blanc. Wszedł na niego po 5:00. BRAWO Krzyś !!! Gratuluję. Szczęśliwy pobiegłem ich przywitać. Kolegą z Francji był Humbert Vivien z Lion, którego była to druga próba i tym razem udana. Usiedliśmy w jadalni i w miłej atmosferze podzililiśmy się emocjami z wyprawy przy małej Coca-Coli. Po dłuższym odpoczynku zaczęliśmy zbierać się do zejścia w dół. O 9:30 wyszliśmy ze schroniska Gouter. Zejście wyglądało gorzej z góry, niż w trakcie. Wspomniane oblodzenie szlaku było tylko uciążliwe z tytułu raków na nogach. Bardzo pomocne były poręczówki stalowe, co przy schodzeniu dawały przyspieszenie i znaczne ułatwienie. W miarę sprawnie doszliśmy do kuluaru, co było ważne, gdyż słońce zaczęło mocniej świecić i rozgrzewać mocniej kuluar, co z minuty na minutę potęgowało samoistne spadanie kamyków. Przejście przez kuluar nastapił ok. 11:00 i już było słychać świsty. Już bez wędki, pojedynczo prędko przeszliśmy na drugą stronę. Znaczne utrudnienie stanowił znowu strumyk, który stał się szerszy, bardziej oblodzony i stromy przy brzegach. Był konieczny długi skok z pomocą czekana dla utrzymania równowagi. Stromiznę stanowił oblodzony zalegający śnieg, w który można było wbić czekan. Odcinek trudny. Należało działać intuicyjnie, z braku czasu. Po drugiej stronie, także należy dość szybko chować się poza zasięg spadających kamieni, zdarza się i tutaj usłyszeć blisko kasku mały pocisk. Za skalnym załamaniem już tradycyjne zejście do lodowca a potem ostrą stromizną schodzi się do schroniska Tete. Na miejscu byliśmy o 12:00. Minęliśmy osławione miejsce biwakowe z krzywą toaletą. Jedyne miejsce na legalne biwakowanie. Kilkakrotnie widzieliśmy latający helikopter z żandarmerią, która stacjonowała to w Gouter lub w Tete. Miejsce to skromne, dobiegały stamtąd jedynie odgłosy polsko-rosyjskie. Nocleg w Tete kosztował nas za 2 osoby 63€, piwo 0,5l kosztuje 7€ tak jak 1,5l butelka wody. Tu także brak bieżącej wody i dostępu do prądu. Klapki, schowki i kącik kuchenny dostępny dla turystów. Łazienka, pokoje i jadalnie już przypomina typowe nasze schronisko, podstarzałe, ale tętniące życiem. Jego ściany nie jedną historię mogły by opowiedzieć. Do tej historii my też z bratem dopisaliśmy się … wieszając Polską flagę z naszymi autografami i logo, jako pierwsi w tym miejscu. Wcześniej był tylko jakiś regionalny symbol pochodzący z naszego kraju. Po obiadku z lilio zwiedziłem otoczenie schroniska robiąc kilka zdjęć a także charakterystycznemu koziołkowi, który stoi na skraju urwiska, jakby symbol schroniska. Poszliśmy na zasłużony odpoczynek ok. 20:00. Sen twardy, choć sny mętne. Nad ranem, Krzyś przekazał mi moje słowa jakie wypowiedziałem w czasie snu: „Mój Boże, co ja teraz zrobię … ”

21.07.2013 Sant Gervais - Lindau (Francja, Austria, Niemcy)

Pobudka 6:30. Jeszcze kilka zdjęć o poranku, potem śniadanko i schodzimy w dół do kolejki d’Aigle. Odjazd 9:40. Po drodze wiele zdjęć i widoków. Ścieżka wygodna i aura sprzyjająca. Na parkingu jesteśmy już o 11:00. Auto na miejscu. Przebraliśmy się i w drogę. Plan na nocleg to camping w Lindau. Wyjeżdżamy z Sant Gervais – Le Fayet i w drodze do Chamonix mijamy ładny jęzor lodowca (Glaciar des Bossons), który jakby lizal wieś położoną tuż poniżej. Po drodze zatrzymujemy się w Vallorcine na małe zakupy serów pleśniowych, które uwielbiam i butelkę wina francuskiego, na zakończenie naszej wyprawy. O 12:30 przekraczamy granicę ze Szwajcarią, brak jakiejkolwiek kontroli, więc jedziemy dalej. Wjechaliśmy na odpoczynek do rastu St.Bernard (13:00) tzn. małą kawę z ciastkiem. Delektowaliśmy się na tarasie przy malowniczym jeziorkiem. Wspaniałe miejsce. Zaparkowanie tu graniczy z cudem, lecz warto. Na autostradzie A12 byliśmy już o 14:00. Przed Friburgiem ujrzeliśmy ładne jeziorko z tajemniczymi wysepkami o nazwie „Lac de la Gruyere”. Zurüch mijamy o 16:00. Jeszcze o 16:40 zatrzymujemy się na odpoczynek i o 17:30 wjeżdżamy do Austrii przez Bregenz. Na campingu w Lindau meldujemy się po 18:00 (za 2 os. – 25,50€). Tu duży ruch i pospolity tłok. Camping położony jest nad jeziorem Bodeńskim. Główne poletko namiotowe w pełni zajęte, znaleźliśmy kąt na drugim końcu campingu, gdzie jest przygotowane drugie miejsce do rozbicia. Tu niestety komary spokoju nie dawały. Pobyt poza namiotem był nie wskazany, tak samo jak nad brzegiem jeziora. Na kolację poszliśmy do restauracyjki położonej na campingu ”Strandhous”. Po kolacji zdecydowaliśmy schować się w namiocie. Noc była ciepła i spokojna.

22.07.2013 Bregenz-Szczecin (Austria, Niemcy, Polska)

Pobudka o 6:30. Szybkie pakowanie i na śniadanie. Śniadanko przygotowaliśmy sobie w specjalnie przygotowanej zadaszonej kuchni campingowej, z pełnym wyposażeniem, zlewy, kuchnie, stoły i murki do siedzenia. Bardzo praktyczne miejsce. Najpierw wybraliśmy się do Bregenz na ostatnie zakupy przed powrotem do domu. Prezenty i małe zapasy „Kugeln Mozart”. O 8:30 już wyjeżdżaliśmy z Bregenz. Kierowaliśmy się autostradami wprost na ring berliński. Wjechaliśmy do Niemiec długim tunelem 6,9km. Po drodze oczywiście postoje i małe przekąski, bo droga długa i męcząca. Krzyś spisywał się wyśmienicie. Do Szczecina wjechaliśmy o 19:30. Tradycyjnie nocleg w stałym hoteliku.

23.07.2013 Szczecin-Sopot-Olsztyn (Polska)

Pobudka 6:00 i wyjazd o 6:30. W Sopocie jesteśmy o 13:00. Tuż przed Trójmiastem swoje odstaliśmy w korku z powodu ulicznych remontów i tradycyjnego ruchu turystycznego (ok. 40 min). Tego samgo dnia ruszyłem pociągiem do Olsztyna. W domu po 21:00.

Nasze relacje na żywo z wypraw:
Facebook: https://www.facebook.com/WyprawySteinbock
Twitter: https://twitter.com/gory_steinbock
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (60)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Steinbock
Steinbock
Krzysztof i Grzegorz Kowalscy
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 29 wpisów29 8 komentarzy8 1060 zdjęć1060 40 plików multimedialnych40
 
Nasze podróżewięcej
02.10.2009 - 03.10.2009